sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 5


Poprzedni był krótszy więc teraz macie rekompensatę:) Mam nadzieję, że się spodoba, ale na prawdę proszę o komentarze osoby czytające to. Ciężko mi się motywowaąć do pisania kiedy nie wiem nawet ile dokładnie osób to czyta.



Minęły już dwa tygodnie od feralnego koncertu w Polsce i spotkania niezwykłej, młodej dziewczyny. Obecnie przygotowywaliśmy się wraz z chłopakami do powrotu do Stanów, do żon kobiet czy po prostu pustych mieszkań. Oczywiście luksus powrotu na stare śmieci trwał tylko 4 dni, a potem znów zapieprz z instrumentami po scenie. Pakowaniem sprzętu muzycznego oczywiście musieli się zająć nasi techniczni, ale to nie zmieniało faktu, że upchanie swoich brudnych ubrań po pierwszej części trasty też nie było łatwym zadaniem.
- Slash, choć i usiądź na mojej walizce, bo nie mogę jej domknąć! – Wykrzyknął Todd siłując się z zamkiem ogromnego pudła. Wybuchnąłem śmiechem, gdy zobaczyłem powód nie domykania się walizy, więc nie mogłem się powstrzymać od komentarza.
- Stary jak ty chcesz to zamknąć skoro wrzuciłeś wszystko na jedną stertę i teraz masz problem. Ciekawe, co twoja panna powie jak zobaczy taki burdel…
- Nic nie powie, bo jak byś nie wiedział kurwa nie mam dziewczyny. – Chyba się na mnie obraził za ten przytyk, ale nie zwracałem na niego uwagi. Poszedłem sam spakować moje rzeczy i wyszedłem z pomieszczenia. Wszyscy wracaliśmy do LA, więc i tak spędzimy ze sobą jeszcze mnóstwo czasu w samolocie zanim się rozstaniemy na te 4dni.
Wsiadłem do limuzyny, która miała nas odwieść na lotnisko. Gdy dołączył do mnie zespól zaczęliśmy ze sobą rozmawiać śmiać się jak by nieprzyjemna sytuacja sprzed paru minut nie miała miejsca.
- Brent, kurczę ty to masz poczucie humoru! – Wybełkotał roześmiany Myles. – Musisz ten dowcip opowiedzieć kiedyś w trakcie koncertu fani będą zachwyceni!
- No okej tylko nie przesadzajmy z tymi żartami, bo niedługo będziecie mi opowiadać takie suchary jak to Duff miał w zwyczaju. –Dorzuciłem swoje trzy grosze.
- Slash nie spinaj się tak będzie zabawa.
- Się nie spinam chłopaki, ale dobrze wiecie, że co za dużo to nie zdrowo.
W końcu dotarliśmy na lotnisko. Czekał na nas nasz prywatny samolot, więc na lot nie musieliśmy czekać. Gdy tylko zasiadłem w wygodnym skórzanym fotelu złapało mnie straszne zmęczenie. Jak zza mgły słyszałem śmiechy i rozmowy chłopaków. W końcu zupełnie usnąłem.
- Ale Vicki, co ja miałem zrobić!!! Szukałem cię po koncercie, ale gdzieś zniknęłaś,  nie mogłem zostać dłużej w Polsce by cię odnaleźć.
-Slash, ja tak bardzo nie chciałam zostać wtedy sama, on… on mnie znalazł i musiałam uciekać, ale on wcale nie chciał mnie puścić… Proszę, nie idź jeszcze…
- Ćśśś… maleńka teraz już będzie dobrze nie ma nas już tamtym miejsc. Nie pozwolę żeby stało się coś złego. – Pochyliłem się nad nią przycisnąłem swoje wargi do jej wilgotnych ust. Ten pocałunek był cierpliwy i słodki. Nie wyrażał pożądania, a jedynie bardzo uzasadnioną troskę o tę dziewczynę.
Z mojego pięknego snu wyrwał mnie Myles.
-Hej stary za chwilę lądujemy w LAX zbieraj manatki.- Nie wierzyłem, że przespałem ponad 8 godzin lotu z Europy do LA. Byłem cały zlany potem przez mój sen i jednocześnie cały podekscytowany i to wcale nie faktem, że już nie długo zobaczę moją żonę i synów.
Wspólnie wysiedliśmy z samolotu. Na lotnisku na Mylesa i Brenta czekały ich kobiety, na mnie i na Todda niestety nikt. Pomyślałem, że nie warto im przeszkadzać w powitaniach, więc we dwóch szybko się ulotniliśmy z pola widzenia.
- To, co stary do zobaczenia potem. – Powiedział Todd.
- Jasna spraw za 4 dni robimy wielki powrót hehe. – Każdy z nas ruszył w swoją stronę. Zamówiłem taksówkę, którą w poł godziny dotarłem na Hollywood Hills do domu, gdzie już na wejściu dopadł mnie London.
- Tatusiu jak ja za tobą tęskniłem!!! Zawiesił mi się na szyi, a ja zaśmiałem się tylko i ucałowałem młodego w policzek.
-Teraz jestem już z wami i przez ten czas będziemy robić dużo fajowskich rzeczy. Co ty na to?
- Tak super!!! Chodźmy do Casha on tez się cieszy!!!
Z dzieckiem na rękach otworzyłem drzwi wejściowe i zobaczyłem mojego młodszego syna wraz z Perlą siedzących przy stole. Dzieciak próbował jeść kanapkę z czekoladą, ale coś mu nie szło. Gdy tylko mnie zobaczył powtórzyła się sytuacja spod bramy willi. Obaj chłopcy zaczęli żywo rozmawiać o tym gdzie chcą pojechać i co robić razem ze mną. Podszedłem do Perli, której widać, że nadąsanie przeszło już dawno temu.
- Cześć kochanie.- Nie zdążyła nić powiedzieć, bo mocno ją przytuliłem i złożyłem chciwy pocałunek na jej ustach. –Tęskniłem za tobą. - Co było tylko w połowie szczere.
- Slash ja też, ale nie przy dzieciach… - Zerknęła na chłopców stojących obok nas, obserwujących jak moje dłonie wędrują po ciele ich mamusi.
- Masz racje. – Delikatnie odsunąłem się od żony, która co trzeba jej przyznać pomimo upływu lat cały czas była dla mnie piękna i seksowna.
- To, co chłopcy idziemy za dom popływać w basenie? – Zapytałem dzieciaki.
- Tak, hurra! – Odkrzyknęli wspólnie.
- Lećcie się przygotować ja za chwilę dołączę do was. – Pobiegli w głąb domu lekko się przepychając i wesoło piszcząc. Zostałem sam na sam z Perlą.
- To, co kochanie… Teraz pobawimy się z Londonem i z Cashem, ale potem obiecaj, że razem „coś” porobimy… - Powiedziała moja kobieta.
- Oczywiście. Minęło już sporo czasu.
Do wieczora pływaliśmy całą rodziną w basenie, graliśmy w piłkę a kiedy już zrobiło się ciemno i zimno zamówiliśmy kolację. Dzieciaki zjadły Pizzę, a ja z Perlą zdecydowaliśmy się na owoce morza. Wspólnie usiedliśmy do stołu. Cashowi oczywiście trzeba było trochę pomóc z jedzeniem, bo co rusz kawałki upadały mu na spodnie, ale mi to nie przeszkadzało cieszyłem się samą obecnością mojej małej rodziny. Dochodziła już 21, więc Perla zaczęła zaganiać chłopców do spania. Udałem się sam do naszej sypialni. Na środku stało wielkie łoże pokryte świeżą, śnieżnobiałą pościelą. Chyba moja żona przygotowała się do naszego pierwszego spotkania po rozpoczęciu trasy, co mi się bardzo podobało. Na chwilę obecną Vicki wyparowała z mojej głowy. Byłem w nastanie myśleć jedynie o tym, co za chwilę nastąpi w tej sypialni. Drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich moja Perla. Usiadła obok mnie na łóżku i spojrzała prosto w oczy. Przyciągnąłem ją do siebie w talii, a dalej już wiadomo, co się wydarzyło…

 Kliknij bo fajne cd Duff




piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 4


No i mamy kolejny fragment, mam nadzieje że jest okej:)


 Po koncercie szybko zwinąłem się do garderoby. Wkrótce dołączył do mnie Myles z chłopakami. Nie chciałem dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- Chcecie piwo? Trzeba uczcić nasz pierwszy koncert w tym kraju!
- Jasne stary dawaj, co masz! – Powiedział wesoło Todd. Przejął ode mnie butelki i rozdał wszystkim. Myles wspomniał o swoim własnym zespole Alter Bridge i tu zaczęła się prawdziwa dyskusja.
- No dawno już nie widziałem ludzi z zespołu, nie było też prób. Zaczynają na mnie gadać, że jeżdżę z wami w trasę zamiast pisać teksty do nowych piosenek AB.
- Stary daj spokój nic wam nie będzie jak trochę od siebie odpoczniecie. Później będziesz miał więcej pomysłów dla nich po zakończeniu „Apocalyptic” – Wolałem go udobruchać. Sam nie chciałem mieć problemów z nie dyspozycyjnością wokalisty.
W pewnym monecie wyłączyłem się z rozmowy i poszedłem szukać kogoś z obsługi by dowiedzieć się, czy wyłapali Vicki przy wyjściu. Udało mi się odszukać gościa, z którym rozmawiałem o tym jeszcze przed koncertem.
- Ktoś ją widział? – Zapytałem lekko zdyszany.
- Niestety… Staliśmy przy wszystkich wyjściach przez godzinę od zakończenia show,  osoby ze zdjęcia nie widzieliśmy. Zresztą nie ma, co się dziwić był taki tłum, że nie sposób kogoś wypatrzyć.
- Kurwa czy wy nie umiecie nic zrobić dobrze!!!Jak kurwa proszę, że macie kogoś znaleźć po koncercie to ma tak kurwa być, a nie się dowiaduje, że to nie było możliwe. Kurwa… - Odszedłem szybkim krokiem z powrotem w stronę garderoby. Chłopców już nie było, pewnie poszli pakować sprzęt do ciężarówki.
- Hudson… Zbieraj się, musze podpisać ostatnie papiery i o 4 rano wyjeżdżamy dalej, wiec nie mamy za dużo czasu. – To był menadżer.
- Okej luz, już będę szedł…
Spojrzałem tępo w ścianę. Żal mi było, że już więcej nie zobaczę tej słodkiej dziewczyny. Na prawdę miło mi się spędzało z nią czas. A w sumie może dobrze się stało… Nie mogę zdradzić Pearli, bo to by się równało prawdopodobnie stracie dzieciaków, a to by była dopiero największa tragedia mojego życia. W garderobie jakimś cudem leżała moja walizka. Pewnie ktoś ją przyniósł tu dla mnie z hotelu. Nie miałem nic przeciwko temu, chociaż czasem bywa przerażający fakt, że ludzie z menadżmentu i produkcji mogą zajrzeć praktycznie w każdą szparę, każde miejsce i dokładnie sprawdzić prywatność, ale nic takie życie głupiego rockmena.
Siedziałem tak w oczekiwaniu na kogoś, kto przyjdzie po sprzęt gitarowy i moje walizki, nie wiedziałem, co ze sobą począć, już od dwudziestu minut nikt się nie pojawił. Otworzyłem jedno podło z gitarą i zacząłem coś z nudów brzdąkać. Nawet udało mi się skomponować jakąś ciekawą, prostą melodyjkę. W końcu pojawiła się obsługa trasy. Spakowałem instrument to pudła, a oni zabrali wszystko do autokaru i ciężarówki. Dochodziła 2 w nocy. Zmęczenie i smutek, że vicki była tylko bohaterką epizodyczną w moim nędznym życiu zaczęły mi doskwierać. Wziąłem szybki prysznic żeby zmyć z siebie ten cały koncert. Wszedłem szybko na moją pryczę, odkrzyknąłem chłopakom dobranoc i próbowałem zapomnieć twarz cudnej blondwłosej Vicki. Punkt 4 kierowca oznajmił odjazd, no i to był koniec marzeń dla mnie, niestety. Musiałem się skupić na dokończeniu trasy i zbliżających się dniach wolnych, kiedy to wrócę do LA do rodziny…


środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 3

Hmmm ten rozdział trochę inny, bo bez-dialogowy. Pomyślałam, że to ukarze w fajny sposób życie wewnętrzne naszego bohatera. Zapraszam:)



W nocy obudziło mnie ciepło bijące od moich pleców. Wciąż zamroczony snem przyciągnąłem do swojej klatki piersiowej ów przyjemny obiekt cieplny. Gdy trochę bardziej się rozbudziłem dotarło do mnie, że to Vicki ciasno oplata ramiona wokół mojej klatki piersiowej. Delikatnie próbowałem wyswobodzić się z jej uścisku, ale ona przylgnęła do mnie jeszcze bardziej. Nie chcąc jej budzić postanowiłem pozostać w naszej obecnej pozycji. Kurwa… Wiedziałem, że to nie stosowne, w końcu mam żonę w LA i dwójkę dzieci, a na dodatek jestem 48-letnim facetem a ona 18-latką, co mocno komplikowało sytuację.
                Czując jej drobne ciało tak blisko siebie doświadczałem skrajnych emocji. Wiedziałem, że nie powinienem czegoś takiego czuć, ale ona obudziła we mnie pokłady dotąd mi nieznanej troskliwości i opiekuńczości… Chciałem ją ocalić przed złem... Po prostu być i kochać ją… Co ty pieprzysz Slash! Nawet nie myśl o tym! Nie mogłeś się zakochać w jakiejś nastce przez jedną dobę, to jest kurwa nie możliwe!!! Sam siebie skarciłem w myślach.
                Spróbowałem wyciszyć swój umysł, co było bardzo trudne zważając na fakt, iż leżałem w jednym łóżku z atrakcyjną kobietą, ale niestety dla mnie tak bardzo niedostępną. W końcu jednak zapadłem w upragniony sen.
                Obudził mnie irytujący odgłos budzika w moim iPhonie. Była dziewiąta rano. Niechętnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Przetarłem twarz dłonią i zorientowałem się, że coś tu nie gra. Byłem sam w pokoju wszystkie ślady obecności ślicznej dziewczyny poznanej wczoraj zniknęły. Posmutniałem, ale stwierdziłem, że to było do przewidzenia. Podniosłem się z łóżka, bo próba z chłopakami mnie wzywała. Serce zabiło o dwa uderzenia za szybko, gdy zobaczyłem mały kawałek papieru leżący na szafce koło łóżka.

Slash,
dziękuję ci bardzo za całą pomoc, jaką od ciebie otrzymałam. Na pewno już nie wrócę do tego dupka. To coś wspaniałego, że mogłam cię poznać, ale niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy i tak również jest w tym przypadku… Na szczęście dziś na twoim koncercie będę mogła, chociaż podziwiać z daleka twój talent. Ty mnie z pewnością nie zobaczysz w tłumie, ale ja pochłonę każdy element występu.
Vicki
PS. Zostawiam ci moje zdjęcie na pamiątkę, wyzuć albo zachowaj:)

Spojrzałem na jej buzię uśmiechającą się do obiektywu na niewielkiej fotografii. Kurczę na dodatek będzie na moim koncercie, ale nie ma szans wypatrzyć ją na widowni, żeby pogadać, podziękować jej czy coś… Nagle doznałem olśnienia; pomyślałem, że pokarzę fotkę ludziom z obsługi koncertu, a oni ją wyłapią przy wyjściu ze „Spodka”. W tym momencie ten pomysł wydawał mi się genialny, zobaczy się, jaka będzie praktyka.
                Szybko się ubrałem i poleciałem na próbę. Odegrałem to, co miałem odegrać z chłopcami, sprawdziłem moje brzmienie, co zajęło mi około 4 godziny. Następnie pobiegłem znaleźć wszystkich ludzi z ochrony i obsługi by pokazać im zdjęcie Vicki, oni patrzyli na mnie jak na wariata, ale ja to miałem głęboko tam gdzie słońce nie dochodzi, chciałem tylko osiągnąć swój cel. Mijały kolejne godziny. Kiedy wpadłem zdyszany do charakteryzatorni, by mnie jakaś starsza pani upudrowała na scenę właśnie wchodził nasz support, więc czasu było niewiele. Przebrałem się w strój sceniczny, a następnie mój techniczny wcisnął mi w ręce gitarę. Zacząłem rozgrzewać palce na razie powoli sunąc po gryfie, potem już szybciej intensywnie go pieszcząc. Mick od gitar po prosił mnie bym jeszcze raz sprawdził brzmienie tym razem na odkręconych gałkach głośności w gitarze. Gdy za kulisy doszły dźwięki krzyku uszczęśliwionych fanów serce zabiło mocniej i pojawiła się delikatna trema. Gram już ponad 20 lat na scenie, ale za każdym razem przed występem drżą mi dłonie i gardło samo się ściska ze stresu. Na szczęście to uczucie ustępuje w momencie wejścia na scenę.
Dostałem sygnał w słuchawce na uchu, że czas stanąć oko w oko z publiką. Jeszcze tylko przybiliśmy po piątce z Mylesem, Todem i Brentem.
Zgasły wszystkie światła, tłum umilkł w oczekiwaniu na to, co się wydarzy. Ciszę przerwał jedynie dźwięk talerzy perkusyjnych. Wiedziałem, że już pora… Przedstawienie musi się rozpocząć. Koncert otworzyliśmy z Ghost. Poczułem, że żyję zresztą jak za każdym razem, gdy gram na żywo. Tłum radośnie śpiewał razem z Mylesem i odpowiadał na zaczepki Brenta. Tego wieczoru graliśmy sporo Guns N Roses, ale też nie zapomnieliśmy o moich nowych płytach. Podczas Gotten obserwowałem młodych ludzi przytulających się do siebie i składających na swoich ustach pocałunki. Sam bym tak chciał, ale mój umysł zaprzątało poszukiwanie Vicki. Graliśmy jeszcze sporo numerów i sam odegrałem jeszcze kilka solówek.
Całość zwieńczył energiczny, pożegnalny rytm Paradise City. W górę wzbiła się chmura konfetti, a fani uszczęśliwieni łapali kolorowe papierki by zabrać trochę koncertu na pamiątkę do domu. Jeszcze tylko ukłon w stronę publiki i rozrzucenie kostek gitarowych.

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 2

No i kolejny rozdział jak na razie pojawił się tylko jeden komentarz, więc może pod tym więcej osób się podpisze. Dzięki z góry:) Zapraszam do czytania:)



Właśnie minąłem z Wiktorią wejście do hotelu. Czułem na nas wzrok osób siedzących w lobby. Nie za bardzo mi się to spodobało i widać, że jej też, bo zasłoniła twarz kotarą wilgotnych włosów.  Wsiadaliśmy już do windy, gdy zaczepił nas boj hotelowy:
- Czy w czymś panu pomóc panie Hudson? – Zapytał niepewnie zerkając na uwieszoną na mnie dziewczynę.
- Nie dzięki… Zostaw nas samych i najlepiej nie łącz nikogo z moim pokojem… - Widziałem, że to mogło dziwnie zabrzmieć, bo facet miał nietęgą minę, ale przytaknął tylko i dalej zajął się swoją robotą.
Jadąc windą cisza miedzy nami stała się nieznośna, wiec mocniej przyciągnąłem do siebie Wiktorię by zwróciła na mnie uwagę:
- Czemu się do mnie nie odzywasz mała? Coś nie tak?
- Hmmm… Nie no wszystko jest okej tylko ja nie wiem, dlaczego jesteś dla mnie taki miły.
- A czemu miał bym nie być?? Miałaś problem z tym debilem, ja ci pomogłem go rozwiązać z mojej hmm dobroci… A tak w ogóle to, o co wam poszło, bo rzecz jasna nic nie zrozumiałem z tej kłótni?
Nie zdążyła mi odpowiedzieć, bo winda wjechała na nasze piętro. Otworzyłem drzwi do pokoju 379 magnetyczną kartą i weszliśmy do środka. Zapaliłem dwie małe lampki stojące na komodzie. Nigdy nie lubiłem zbyt dużo światła w pomieszczeniach. Posadziłem Wiktorię na łóżku.
- Mogę do ciebie mówić Vicki będzie mi łatwiej… - przez chwilę patrzyła na mnie zdezorientowana, ale po chwili pokiwała głową potakująco. – Znowu nastał grobowa cisza i kolejny raz to ja ją przerwałem:
- To odpowiesz mi na pytanie „z windy”?
- Jakie? Co? – Chyba już trochę o tym zapomniała.
- No chodzi o te kłótnię, o co w chodziło?
- Ahhh no tak… Nie chce ci obarczać moimi problemami, ale skoro nalegasz to mogę powiedzieć. – Uśmiechnęła się słabo, następnie wzięła głęboki wdech.
- Zamieniam się w słuch.  – Położyłem dłoń na jej kolanie by dodać dziewczynie trochę otuchy.
- Więc, Tomek jest strasznym despotą ciągle wymagał ode mnie bezwzględnego posłuszeństwa, z czego mnie byłam zbyt zadowolona chociaż wydawało mi się, że go kocham... – Kolejny głęboki wdech.  – Bo wiesz Slash ja mam tylko 18 lat właśnie skończyłam liceum i nie byłam gotowa na to co on ode mnie chciał, no po prostu nie mogłam z nim tego zrobić… Wiesz o co mi chodzi tak?? – Bardzo dobrze wiedziałem, że ten idiota chciał ją zmusić do seksu, ale ona nie była na to przygotowana. W głowie już mi się układała wiązanka przekleństw, ale zacisnąłem zęby i tylko pokiwałem głową na znak zrozumienia.
- Wczoraj postanowiłam od niego odejść, bo próbował mnie bić w ramach jakiś przeklętych kar, za takie błahostki jak np. obiad za późno czy za dużo cukru w herbacie. To nie były mocne ciosy raczej takie szarpanie, ale i tam mnie to bolało… Kiedy mu oznajmiłam, że z nami koniec musiałam uciec z domu bo wpadł taką furię. Poszłam do przyjaciółki, a ona zabrała mnie do pubu, gdzie zaczęłam rozmawiać z jakimś przypadkowym chłopakiem. Nic między nami nie zaszło przysięgam, ale Tomek nas widział w tym klubie i ubzdurał sobie, że się z nim pieprzyłam w toalecie… - Starłem łzę płynącą po jej policzku, a ona kontynuowała swoje zwierzenia – Dziś wracałam ze stacji benzynowej, na której pracuję i on mnie dopadł na ulicy… Dalej już się domyślasz. – Siedziałem nie ruchomo i tylko patrzyłem… Nie umiałem w żaden sposób zareagować na to, co mi powiedziała, choć widziałem, że łzy płyną po jej twarzy małymi strumieniami.
- Slash? – Zapytała chlipiąc pod nosem – Czy ja mogę się do ciebie przytulić, bo nie wytrzymam tego wszystkiego..? – Rozłożyłem jedynie szeroko ramiona, a ona utonęła tylko w moim uścisku wczepiając palce moje włosy. Dawno się w ten sposób nie czułem. Od Vicki biło ciepło i zimno jednocześnie, ale podobało mi się to uczucie nie chciałem tego przerwać wiec nie dałem się jej odsunąć tak szybko. Ciągle oplatając ramiona wokół jej ciała zapytałem:
- Hej Vick… Weź może prysznic, jesteś cała przemoczona. – Dziewczyna spojrzała na mnie nie pewnie, ale ruszyła w stronę łazienki. Podałem jej tylko suchy ręcznik i swoją koszulkę na przebranie. Kiedy zniknęła za drzwiami postanowiłem wykorzystać ten czas na ogarnięcie pokoju. Wiedziałem, że to jakaś paranoja, bo szykowałem to wszystko tak jakby ona była MOJĄ dziewczyną, ale i tak wolałam robić dobre wrażenie nawet na obcej kobiecie. Pozbierałem walającą się po podłodze bieliznę i ubrania, zamknąłem gitary w futerałach. Szum wody w łazience nie ustawał, więc zdecydowałem, że się przebiorę w coś wygodniejszego niż jeansy. Wyjąłem z walizki luźny t-shirt i jakiś spodnie dresowe. Powoli ściągnąłem moje obecne ubranie i zostałem w samych bokserkach. Szybko wskoczyłem w świeżo przygotowany komplet.
                 Płożyłem się na łóżku w oczekiwaniu na Vicki. Nie musiałem długo się nudzić, bo dziewczyna właśnie opuszczała łazienkę. Spojrzałem na nią ubraną jedynie w moją koszulkę i tak na prawdę dopiero teraz zauważyłem, jaka ona jest śliczna. Stała przede mną szczupła dziewczyna o długich, ciemnych blond włosach i niebieskich oczach. Jej Skóra była bardzo jasna, dlatego pojedyncze siniaki były tak widoczne. Kurwa… Gdybym jeszcze raz dopadł gnoja to bym normalnie zatłukł…
- Hmmm to, co teraz? – Powiedziała Vick nieśmiało się uśmiechając.
- No nie wiem… Chyba trzeba się położyć spać dochodzi pierwsza w nocy a ja jutro gram koncert w tym no.. Spodku…
- No tak, wiesz, że ja też idę na twój koncert mam bilety w torbie.
- To miło mi cieszę się będzie zajebiście, na pewno. To ja usiądę w fotelu i spróbuję zasnąć tobie oddam łóżko może być?
- No, co ty! Nie pozwolę ci się tak męczyć! To coś… - Wskazała palcem na małżeńskie łoże stojące między nami – Jest ogromne i bez problemu ja zajmę jedną połowę, a ty drugą. – Wesoło wskoczyła na posłanie i okryła się kołdrą uśmiechając się do mnie zachęcająco. – Jej jak miękko… w życiu na czymś takim nie spałam!
- Heh cieszę się mała, że ci się podoba, ale teraz już idziemy wstać, bo jutro nie wstanę na próbę.
Położyłem się obok niej. Odwróciliśmy się do siebie plecami i gdy byłem już na granicy snu i jawy usłyszałem przy uchu jedynie delikatne dobranoc Slash i i ciepły oddech, który owiał moją szyję. Zasnąłem, a vicki razem ze mną.



poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 1

Hmm... Nie wiem co ja tu robię w ogóle... To jest moje pierwsze w życiu tego typu przedsięwzięcie, wiec mam nadzieje ze nikt mnie tu z błotem nie zmiesza za moje wypociny :d Nie jestem pewna ile potrwa pisanie tego bloga, ale myślę , że zostanę tu tyle czasu ile to będzie fajne... Proszę o wyrozumiałość i zapraszam do czytania:)




Katowice, 12.02.2013 r. dzień poprzedzający koncert Slasha w Polsce

                Właśnie wychodziłem wraz z Toddem, Brentem i Mylesem z pewnej bardzo milej polskiej restauracji. Pierwszy od wieków dzień wolny w trasie pod szyldem „Apocalyptic Love” był jak zbawienie. No i do tego miła kelnereczka wdzięcząca się do nas też okazała się kuszącym dodatkiem. Chłopcy żywo ze sobą rozmawiali, ja jakoś nie miałem ochoty na pieprzenie o pierdołach.
Wieczór zapowiadał mi się dość nudno. Sam w pokoju hotelowym, zero towarzystwa i brak kontaktu z Perlą przez naszą ostatnią kłótnię tuż przed rozpoczęciem trasy. Spojrzałem w ciemną ulicę, którą właśnie mijaliśmy. Coś mi zamajaczyło na końcu, ale nie zwracałem uwagi, to mogli być w końcu jacyś upierdliwi fani-prześladowcy. Odwróciłem wzrok, ale gdy tylko usłyszałem przeraźliwy kobiecy krzyk znów spojrzałem na zaciemniony obiekt.
Myles tez to usłyszał:
- Stary, co to kurwa było? – Powiedział też lekko zdezorientowany.
- Nie wiem. Idę tam. – Todd chwycił mnie za rękaw skórzanej kurtki, ale wyrwałem się z jego uścisku.
- Co ty odpieprzasz Slash, daj spokój to nie twój problem, wracajmy do hotelu.
Nie zaszczyciłem ich nawet spojrzeniem. Ruszyłem od razu w stronę ciemnej alejki. Nie zdążyłem nawet wsadzić głowy za róg, kiedy tuż przed moją twarzą przebiegła szczupła postać. Dziewczyna przewróciła się na śliskim chodniku pokrytym śniegiem i nawet mnie nie zauważyła. Stałem oniemiały wpatrzony w nią, na jej buzi malowało się przerażenie. Chciałem wyciągnąć do niej rękę żeby pomóc jej się podnieść, ale przyleciał jakiś facet i brutalnie podniósł ją za kurtkę do pionu:
- Co suko teraz mi uciekasz tak..? Myślisz, że ja ci na to pozwolę po tym jak kurwiłaś się z tym kolesiem w barze, a nie chciałaś ze mną! – Powiedział po polsku wiec ani słowa nie zrozumiałem, widziałem tylko tyle, że łzy zaczęły jej mocniej spływać po policzkach.
- Tomek, ale ja nic nie zrobiłam, nie… - Nie pozwoliłem jej dokończyć tylko podbiegłem do tego kolesia i z całej siły odciągnąłem od dziewczyny. Przyparłem go do muru, gdy zaczął się szamotać dostał solidny cios w brzuch, wtedy już nie był taki odważny. Złapałem go za włosy by spojrzeć mu w oczy:
- Tak się nie traktuje kobiet ty dupku zostaw ją lepiej, albo dostaniesz kolejny prezent ode mnie tym razem tak, że już nie wstaniesz… - nie byłem pewien czy zrozumiał to, co powiedziałem, ale po chwili wykrztusił:
- Spadaj to moja laska! Zabieraj swój amerykański tyłek i daj mi się nią odpowiednio zająć!
- Nikim się już nie zajmiesz a na pewno nie nią! – W tym momencie nie panowałem  nad sobą chwyciłem go za ramiona, a on nawet nie walczył i dałem mu trzy kolanka w brzuch na tyle mocno by go ogłuszyć, ale znowu nie tak by stała się poważna krzywda. Padł na ziemie jak kłoda.
                Byłem zdziwiony, ale cała sytuacja trwała góra dwie minuty. Otrzepałem zakurzone jeansy i zacząłem szukać wzrokiem owej dziewczyny. Znalazłem ją ulicę dalej skuloną pod ścianą budynku, gdzie biło światło nocnej latarni. Kucnąłem obok niej a ona jeszcze bardziej się skurczyła, schowała twarz miedzy kolana i mocniej zacisnęła na nich palce. Dotknąłem dłonią jej pleców chciałem coś zagadać, ale nie bardzo wiedziałem jak.
- Hej mała wszystko okej? – Zapytałem nieśmiało też lekko przestraszony. Na początku wybełkotała coś po polsku, ale za chwile się zreflektowała:
- Błagam cię, chociaż ty mnie nie bij… - zaczęła cicho szlochać. Złapałem ją za podbródek, żeby spojrzeć jej w oczy i dopiero teraz zobaczyłem spore zasinienie na policzku. Gdy twarz dziewczyny zrównała się z moją od razu odwróciła wzrok.
- Ty jesteś Slash… Przepraszam, że ci przeszkodziłam, ja już może sobie pójdę. – Próbowała nieudolnie wstać, ale widać było, że utyka na prawą nogę.
- Siedź młoda! Potraktuj to jak doby uczynek ze strony gwiazdy rocka… A tak w ogóle to najlepiej zapomnij, że jestem TYM Slashem. Pomyśl, że jestem zwykłym facetem. – Uśmiechnąłem się do niej kokieteryjnie, ale widać, że ze słabym skutkiem, bo wcale jej to humoru nie poprawiło. – Jak ty masz w ogóle na imię hmm?
- Wiktoria…
- Miło mi cię kurcze poznać, ale za chwile dupa mi odmarznie na tej ulicy, wiec zabieram cię do hotelu, bo raczej do tego dupka ci już nie pozwolę wrócić.
- Nie mogę nie będę miała jak się odwdzięczyć…
- Nie gadaj tylko, chodź. Złap mnie za szyje to pomogę ci iść. – Wiktoria nieśmiało podniosła się z ziemi sycząc z bólu w kostce. W końcu udało nam się złapać równowagę i w milczeniu, wsparci o siebie poszliśmy w stronę hotelu.