sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 8

Proszę o komentowanie zawsze to milej;)


Weszliśmy wspólnie po schodach do starej kamienicy. Na ścianach klatki schodowej wymalowane sprayem były imiona współczesnych raperów oraz graffiti. Vicki wyciągnęła z torebki pęk kluczy, a następnie jednym sprawnym ruchem  otworzyła drzwi.
Znaleźliśmy się w małym dwupokojowym mieszkanku. Przeszliśmy do jej salonu, po prawej mogłem zobaczyć sypialnię i rozrzuconą pościel przez uchylone drzwi.
- Witaj w mojej norce Slash… - Powiedziała chichocząc pod nosem. Odwzajemniłem uśmiech i usiadłem na kanapie, którą mi wskazała. Wszystko w jej domu miało bardzo specyficzny zapach. Na początku nie mogłem go zidentyfikować, ale po chwili doszedłem do wniosku, że to po prostu piżmo wymieszane z wonią olejku różanego.
- Mała to twoje mieszkanko pachnie niesamowicie… romantycznie. – Powiedziałem po krótkiej chwili zastanowienia. Vicki niepewnie na mnie spojrzała i również usiadła obok mnie z dwoma szklankami miętowej lemoniady.
- Moja ciocia jest buddystką… w sensie ta od której dostałam to lokum, więc paliła bardzo dużo kadzidełek i dzięki temu wszystkie meble, kapy itd.  cały czas zachowują ten zapach.
- Ciekawe… - Zamyśliłem się obserwując dokładnie wystrój. Przypominało mi się stare Maroko kiedy jeszcze nie stało się tak komercyjne. Na ścianach wisiały zakurzone chusty podświetlone kolorowymi żarówkami.  Meble prawdopodobnie pochodziły jeszcze z lat 80- tych, były wykonane z dębu lub hebanu, bo ni chuja się na tym nie znałem. Ogólnie całość wyglądała jak by się zatrzymała w czasie.
- Bardzo mi się tu podoba Vick tylko trochę mi ciemno… - Sięgnąłem ręką do włącznika górnego światła, ale dziewczyna mnie powstrzymała.
- Nie możemy włączać tyle świateł ta jedna lampka na stole nam wystarczy inaczej rachunki na prąd mnie po prostu zjedzą. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak taka głupota jak prąd jest droga tutaj w LA. – Miała rację. Nie zdawałem sobie sprawy, że takie podstawowe rzeczy mogą być dla kogoś sporym wydatkiem. Dawno już zapomniałem o tak przyziemnych sprawach. To co mi powiedziała obudziło we mnie od razu instynkt opiekuńczy chciałem jaj pomóc. Dać jej te pieniądze żeby nie musiała się o nic martwić. Natychmiast sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem z portfela plik banknotów studolarowych i wcisnął jej je w dłonie. Oczy Vicki momentalnie się rozszerzyły i w tym samym momencie odepchnęła mój prezent z powrotem.
- Nie dawaj mi tego Slash to twoje pieniądze, ja ich wcale nie chce! – wrzasnęła jeszcze bardziej mnie odsuwając.
- Vick… bierz i nie marudź dla mnie to drobiazg, a wiem że tobie na prawdę się przydadzą.
- Daj spokój, potrafię o siebie zadbać. – W tej chili wywiązała się miedzy nami małą szarpanina. Próbowałem wymusić na niej by wzięła te kasę, a ona ciągle mnie odpychała wykrzykując nieskładne zdania.
W końcu niespodziewanie ustąpiła, a ja zaskoczony tym zachowaniem upadłem na nią przyciskając jej ciało swoim do sofki. Dziewczyna szybko oddychała, a ja mogłem doskonale poczuć każdą jej wypukłość pod sobą. Zobaczyłem w jej szklistych oczach tęsknotę, wtedy wiedziałem, że i ona tego chce. Nie wiele myśląc wpiłem się mocno w jej usta. Przeczesując palcami jej blond włosy. Vicki opuszkami palców badała moją skórę pod czarny t shirtem. Poniosłem ją do pozycji siedzącej i powoli zsunąłem z niej koszulkę. Lekko zawstydzona zakryła swoje piersi wciąż uwięzione w staniku własnymi ramionami. Ucałowałem jej dłonie powoli zabierając je z ich obecnego położenia.
- Nie wstydź się, jesteś piękna. – Zacząłem znów całować jej wargi by się uspokoiła i zrelaksowała.
- Slashie… czy ja też mogę to z ciebie zdjąć. – zapytała cicho pociągając wymownie na rąbek mojego
 t shirtu. Zaśmiałem się cicho.
- Nie ma problemu złotko… Możemy teraz robić co chcemy. – Uśmiechnąłem się pokrzepiająco. Już chciałem przejść do kolejnego etapu, gdy znów mnie powstrzymała.
- Slash..?
- Tak kochanie? – zupełnie nie wiedziałem o co jej chodzi.
- Bo… bo ja nigdy no wiesz… mówiłam ci już czego ja nigdy nie robiłam… - Nagle mnie olśniło i zamurowało jednocześnie. Slash myśl kiedy miałeś ostatni raz do czynienia z dziewicą. W szkole? Chyba tak… Szybko ocknąłem się z mojego transu.
- Nie bój się maleńka nic się złego nie stanie, jak coś ci się nie spodoba to od razu przestanę. Wiedziałem, że to było kretyńskie z mojej story zapewniać ją o tym, zdawałam sobie strawę, że są chwile, w których po prostu nie ma odwrotu, ale wiedziałem, że dzięki temu ona poczuje się lepiej i bezpieczniej.
                Przenieśliśmy się do jej sypialni gdzie paliła się również jedna lampka. Vicki chciała ją zgasić, ale tym razem to ja ją powstrzymałem.
- Nie wyłączajmy tego proszę… Chcę cię cały czas widzieć. – Szepnąłem całując jej szyję. Je twarz pokryła się gorącym rumieńcem, a potem już tylko poddaliśmy się namiętności.


środa, 10 lipca 2013

Rozdział 7



 Jest już kolejny.Tak wyszło, że przez tydzień nić nie dodałam... Wiadomo wakacje = znajomi ;)
Jakoś nie mam ostatnio lekkości pisania, posunę się nawet do stwierdzenia, że " ni ch** mi się chce klikać", ale wasze komentarze mnie motywują i nie zamierzam przestać pisać pomimo małych problemów.




Zaprowadziłem Vicki do stolika. Ze wszystkich stron otaczali nas elegancko ubrani ludzie, ale nie przejmowałem się tym byłem skupiony na osobie siedzącej naprzeciwko. Nie zdążyłem nawet się odezwać, kiedy podeszła do naszego stolika śliczna młoda kelnerka.
- Witajcie w Melisse ja nazywam się Zuza i dziś będę państwa obsługiwać. – Powiedziała z uśmiechem na ustach. – Tu są karty dań jak się zdecydujecie proszę mnie zawołać. – Po tych słowach brunetka oddaliła się od naszego stolika. Spajałem na onieśmieloną Vicki i zachęcająco ująłem jej dłoń.
Otworzyliśmy karty dań i zaczęliśmy je uważnie przeglądać.
- To jak, na co się zdecydowałaś? – Spróbowałem zagadać.
- Hmm myślę, że wybieram makaron z truflami…
- Brzmi pysznie to ja wezmę to samo. Napijesz się wina? Wiesz, ja prowadzę dzisiaj to nie mogę, ale jeśli masz na coś ochotę to śmiało. - Dziewczyna otworzyła kartę win, wybrała kieliszek czerwonego. Wiedziałem, że w stanach panuje takie prawo jak panuje, co do picia alkoholu, ale w końcu kto, jak kto, ale ja wiem że przepisy są po to by je łamać. Skinąłem na ciemnowłosą kelnerkę, która w kilka chwile odebrała nasze zamówienie. Na koniec oznajmiła, że wszystko będzie gotowe za 20 min i zniknęła z pola widzenia.
- No mała opowiedz mi coś więcej o sobie proszę, bo jestem bardzo ciekaw.
 – Więc Moim hobby jest muzyka. Pogrywam troszkę na gitarze. Wiadomo nie jestem jakąś wirtuozką, ale się staram. – Aż oczy mi się zaświeciły.
- O to super musisz mi kiedyś pokazać, co umiesz! – Przerwałem w połowie jej wypowiedzi.
- No mogę o ile obiecasz, że nie będziesz się ze mnie śmiał.
- Przysięgam kochanie. – Dziewczyna tylko się zarumieniła i wróciła do swojej wypowiedzi.
- Więc interesuję się muzyką umiem całkiem dobrze rysować, ale obecnie nie mam na to czasu, bo praca, przeprowadzka itd. Moim marzeniem było zostać lekarzem, ale tak wyszło, że Tomek – mój były mi zabronił, a ja głupia się posłuchałam. Teraz to już przeszłość i nawet nie żałuje, bo pewnie, gdybym teraz była na studiach to nigdy nie poznałabym ciebie Slash… To chyba tyle wszystkie moje zainteresowania. –Uśmiechnęła się ciepło. Odwzajemniłem jej gest.
- Widzę, że sporo nas łączy. – Powiedziałem szczerze. – Chciałabyś może zobaczyć jutro mój kameralny koncert w Whisky a go go. Gościnne zagra Izzy i Duff? – Vicki aż podskoczyła z radości na krześle.
- No jasne! To dla mnie jakby spełnienie marzeń z dzieciństwa. A wasza trójka to
„prawie Guns n Roses”. - Zaśmiałem się chóralnie na to ciekawe określenie, aż inni goście restauracji obejrzeli się w poszukiwaniu osoby, wydającej tak głośne dźwięki.
- Heh mała jesteś po prostu bezbłędna. – Wykrztusiłem ciągle chichocząc.
- Ale co ja takiego powiedziałam?! – Odburknęła udając oburzenie.
- Nic, nic kochanie. – Przy naszym stoliku pojawiła się kelnerka z naszymi zamówieniami. Postawiła przede mną dodatkową szklankę wody której nie zamawiałem, nie miałem obiekcji, być może to był tutaj gratis. Zuza odeszła dwa kroki od naszego stołu, ale zawahała się i zawróciła. Spojrzałem na nią nie bardzo wiedząc, o co chodzi. Dziewczyna zarumieniła się patrząc mi w twarz.
- Ja wiem, że to nieprofesjonalne - powiedziała cicho, – ale czy mogłabym dostać od pana autograf Panie Hudson. – Oboje z Vicki byliśmy zdziwieni, po prostu nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy, ale z uśmiechem na twarzy podpisałem się w jej notesiku. Uradowana odeszła pokazać  mój podpis koleżance.
- Fajnie jest mieć fanki, co Slash…
- Wiesz… ona była akurat bardzo miła, ale nie zawsze jest tak dobrze. Czasem fani są napastliwi i nie rozumieją słowa nie, albo nie chcą słuchać, że jestem zmęczony i nie mam czasu.
- Wiesz, nie sądzę, że nabazgranie długopisem swojego imienia na kartce nawet jak jest się zmęczonym jest takie trudne…
- Uwierz mi… Po 30 latach kariery czasem masz dość nawet swojego imienia. – Dziewczyna zachichotała na to stwierdzenie. Resztę posiłku zjedliśmy w ciszy.
                Kiedy wsiadaliśmy do samochodu zapytałem ją gdzie mieszka. Podała mi adres znajdujący cię w tej gorszej części Sunset. Zdziwiłem się na początku, bo dawno tam nie byłem, ale w końcu stwierdziłem, że to norma, w końcu to młoda kobieta, która dopiero, co się tutaj przeprowadziła.
Gdy dotarliśmy na miejsce rozejrzałem się po okolicy przez szybę mojego auta. To, co nas otaczało nie wyglądało za ciekawie, rzekłbym nawet, że dosyć niebezpiecznie.
- Wiec to tutaj… - Zapadła niezręczna cisza. – Może wejdziesz na górę, co ty na to?
- Chętnie. – Odpowiedziałem szczerze. Nie chciałem się jeszcze z nią rozstawać.

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 6

Tym razem jakiś dłuższy ten rozdział mi wyszedł, ale mam nadzieje że uda wam się przebrnąć do końca:) Na prawdę proszę o komentarze bo to ogromna motywacja. Miłego czytania:*


 Dzień 1 w LA
                Szedłem właśnie z Perlą i chłopakami na sk8 parku, bo London uparł się, że chce nauczyć się jeździć na deskorolce, a oczywiście jego młodszy braciszek jak usłyszał, że brat cos chce od razu to
 z papugował. Kupiliśmy im z Perlą po deskorolce i zestawie ochraniaczy, z czego byli bardzo zadowoleni. Jak na razie nikt mnie nie rozpoznał na ulicy dzięki czapce i lustrzanym okularom przeciwsłonecznym.
                Weszliśmy wspólnie na beton sk8 parku i oczy wszystkich deskorolkarzy zatrzymały się na naszej czwórce. Zauważyłem nawet jednego 18 letniego chłopaka w koszulce Guns N Roses jeszcze z moich czasów.
- Chyba wszyscy nas tu lubią, co nie Slash!? – Powiedziała głośno Perla widocznie rozbawiona tym, że wszyscy ludzie na plazie się na nas gapią. – Myślę, że oni chcą pomóc naszym synom nauczyć się jeździć na deskach. Prawda!? – Krzyknęła na koniec. Podchwyciłem jej dowcip i też dodałem.
- Myślę, że ten kolega w koszulce mojego byłego zespołu jest chętny i kompetentny by uczyć nasze dzieci. – 18-latek spojrzał się na mnie zaskoczony, ale z entuzjazmem podszedł do naszej rodziny.
- Cześć, Jack jestem. – Podał rękę najpierw mojej żonie, a później mnie i dodał. – Bardzo szanuję pana twórczość i miło mi w ogóle was poznać.
- Spoko młody mów mi Slash, ale teraz pokaż moim chłopcom jak się powinno jeździć.

Dzień 2 w LA
Pokłóciłem się znowu z Perlą, zresztą sam nie wiem, o co. Widać, że już nigdy nie będziemy tak zgodnym małżeństwem jak to było kiedyś i może przyjdzie nam się niestety wkrótce rozstać. Musieliśmy jednak na chwilę zagrzebać topór wojenny miedzy sobą, bo obiecaliśmy synom, że wspólnie wybierzemy się do Disney Landu. Po wejściu oświadczyłem, że muszę się od nich odłączyć i przemyśleć parę spraw. Perla z wkurzoną miną przytaknęła i zniknęła, z chłopakami z widoku. Umówiliśmy się pod bramą, o 20, aby wrócić wspólnie do domu.
Szedłem samotnie wesołymi uliczkami parku rozrywki mijając obecną młodzież zakochaną w jakimś durnym popie czy elektro, płaczące i śmiejące się dzieci a nawet zakochane pary. Wiedziałem, że nie zniosę dłużej związku z Perlą, ale też nie chciałem rozwodu, ale odsunąłem na razie od siebie te myśli.
Zobaczyłem stoisko z ogromnymi lizakami w kształcie myszki Micki i stwierdziłem, że pomimo długiej kolejki kupię Londonowi i Cashowi po jednym. Kiedy nadeszła moja kolej ciało domówiło mi posłuszeństwa. Nie wierzyłem w to, co wiedzę. Znajdowała się przede mną nie, kto inny jak Vicki. Ona też mnie rozpoznała i stała z rozchylonymi ustami, jednak szybko oprzytomniała.
- Witam, co dla Pana? -  Powiedziała drżącym głosem.
- Możemy porozmawiać?
- Za 5 minut kończę prace usiądź na ławce i poczekaj na mnie, dobrze? A teraz… Chce Pan coś kupić? – Znowu weszła w rolę wesołej sprzedawczyni. Poprosiłem o dwa największe lizaki, szybko zapłaciłem i usiadłem na wskazanej przez nią ławce. Serce łomotało mi w klatce piersiowej z podekscytowania. Chciałem lepiej poznać tę dziewczynę, dowiedzieć się coś o niej więcej niż to, że miała zjebane życie i głupiego chłopaka w Polsce.
                 Nie kazała mi długo na siebie czekać, bo po chwili już siedziała obok mnie. Chciałem ją od razu przytulić, może nawet pocałować, ale wiedziałem, że nie mogłem tego zrobić teraz.
- Jak to się stało, że my się spotykamy w takim miejscu??? Czemu nie mieszkasz dalej w Katowicach? – Wyrzucałem z siebie pytania jak z procy. Vicki uśmiechnęła się do mnie. Czyżby zalotnie?, a może to tylko źle zinterpretowałem.
- Musiałam uciec z Polski, bo mój były, z którego rąk mnie uratowałeś zaczął mnie prześladować. Włamywał się do mojego mieszkania w nocy itd. Najpierw mieszkałam przez kilka dni w Londynie, bo tam jest moja ciotka, ale nie mogłam tam zostać na długo, bo cioci mieszkanie było za małe. Za to miała puste lokum tutaj na przy Sunset, w którym pozwoliła mi zamieszkać. Tak, więc jestem teraz w LA i już chyba nie zmienię miejsca zamieszkania. Zresztą i tak nie mam na to pieniędzy.
- Siedziałem jak zahipnotyzowany wsłuchując się w jej historię. W końcu nie wytrzymałem i poderwałem ją z ławki mocno do siebie przytulając. Ona roześmiana odwzajemniła mój gest wplatając w moje włosy palce.
- Oj mała… Wiesz, że o tobie dużo myślałem. Nawet po koncercie moi ludzie cię szukali i nic, zaginęłaś.
- Hmm byłam na koncercie bardzo mi się podobało, ale nikt nawet mnie nie zaczepił i nie zatrzymał. – Ehh no trudno pewnie ochroniarze na prawdę nie widzieli jej w tłumie pomyślałem.- Też o tobie myślałam Slash. Zastanawiałam się, co by się stało z nami gdybym wtedy nie uciekła z twojego pokoju rano. – Spojrzała mi prosto w oczy z jakąś głęboką tęsknota… Ja nie wiedziałem jak zareagować… Pogubiłem się… Ja... Niewiele myśląc przycisnąłem swoje usta do jej delikatnych warg. Czekałem, aż Vicki odwzajemni mój pocałunek i w końcu się doczekałem. Dziewczyna rozchyliła usta i zaczęliśmy się czule całować. Nie było w tym obecnie żadnego pożądania, a jedynie jakieś niewidzialne przyciąganie. Nagle dziewczyna odsunęła się gwałtownie
- Slash my nie możemy, my się ledwo znamy… Podobasz mi się w ogóle, ale ja nie chcę wyjść na dziwkę… - Opuściła wzrok i wyraźnie posmutniała.
- Przepraszam mała. Nie powinienem cię teraz całować, ale nie mogę powiedzieć, że żałuję… - Zapadła niezręczna cisza. Nie chciałem znów stracić kontaktu z Vicki.
- Hmm może pójdziemy teraz wspólnie na obiad, co? – Zaproponowałem i od razu zarumieniłem się spuszczając oczy na chodnik. Mimo moje go wieku ciągle byłem nieśmiały i zapraszanie kobiet gdziekolwiek było dla mnie trudne.
- No możemy gdzieś pójść, bardzo chętnie. – Znowu zalotny uśmiech ze strony Vicki? Może ona nie traktuje mnie tylko jak przyjaciela i nie widzi we mnie starego faceta podchodzącego pod 50-kę, tylko potencjalnego partnera… Skarciłem za te chciwe przemyślenia. Kazałem jej tylko chwilę poczekać. Napisałem Perli wiadomość SMS, że spotkałem kolegę z zespołu, i że nie muszą na mnie czekać, a na powrót niech wezwą kierowcę, bo zabieram moje Porsche.
- Ruszyłem z Vicki W stronę mojego samochodu. Na jego widok wymsknęło jej się ciche WOW, na co zaśmiałem się pod nosem. Zacząłem z nią rozmawiać o tym jak jest się tu żyje itd., jednocześnie wybierając w myślach knajpę, do której jedziemy. Stwierdziłem, że zabiorę ją do jakiejś dobrej, żeby nie pomyślała, że jestem jakimś sknerą…  Gdy dojechaliśmy na miejsce Oczy Vicki się rozszerzyły na widok naszej restauracji „Melisse” Był to piękny elegancki lokal na Santa Monica serwujący wykwintne francuskie potrawy. Sam nie gustowałem w tak wymyślnym żarciu, ale w końcu dziś chciałem zaimponować kobiecie.
- Tuż przed wejściem dziewczyna złapała mnie niepewnie za łokieć.
- Slash, czy to jest randka? - Zapytała nieśmiało.
- Tak kochanie… - Szepnąłem i ucałowałem ją w policzek wprowadzając do lokalu.